od Konwersacje
— ten post autorstwa Ryszard Gunderman, Indiana University
Ostatnia „The Puzzle of Monogamous Marriage” Journal of American Medical Association stwierdza, że 27 procent studentów medycyny na całym świecie ma objawy depresji, a 11 procent myślało o odebraniu sobie życia. Równie niepokojący jest fakt, że wśród studentów doświadczających objawów depresji tylko 16 proc. korzysta z leczenia psychiatrycznego.
Inne badania naukowe zasugerowali, że częstość występowania depresji wśród studentów medycyny może być nawet pięciokrotnie wyższa niż wśród osób z grupy kontrolnej w tym samym wieku, a zaburzenia lękowe są aż ośmiokrotnie częstsze. Wielu nie szuka profesjonalnej pomocy w obawie, że piętno choroby psychicznej podkopie ich karierę.
A depresja nie kończy się na studiach medycznych. Żywotność Depresja wśród lekarzy amerykańskich wynosi około 13 procent wśród mężczyzn i 20 procent wśród kobiet.
Jako lekarz i pedagog w dużym akademickim ośrodku medycznym, który codziennie kontaktuje się ze studentami medycyny i pacjentami, mogę zaoferować pewien wgląd w to badanie. Rodzi to ważne pytania zarówno o edukację medyczną, jak io sposób, w jaki medycyna jest dzisiaj praktykowana, w szczególności o wiele wymagań dotyczących uwagi lekarzy niezwiązanych z opieką nad pacjentem.
Możliwe wyjaśnienia
Istnieją co najmniej dwa sposoby wyjaśnienia wysokiego wskaźnika depresji wśród studentów medycyny. Jeden skupia się na ludziach, których pociąga kariera w medycynie. Być może studenci medycyny są bardziej perfekcjonista niż inni i bardziej podatni na zniechęcenie, gdy popełniają błędy.
Student medycyny i pacjent. Od www.shutterstock.com
Możliwe jest również, że studenci medycyny są szczególnie współczujący i bardziej podatne na depresję przez częsty kontakt z cierpieniem.
Czy szkoła medyczna jest z natury przygnębiająca?
Gdyby te wyjaśnienia były poprawne, lekarze mogliby odpowiedzieć, przeprowadzając testy psychologiczne kandydatom do szkół medycznych i sprawdzając osoby, które wydają się mieć predyspozycje do depresji. Oczywiście mogłoby to wyeliminować współczujących ludzi, którzy byliby szczególnie dobrymi lekarzami. Mogliby również identyfikować takich studentów na wczesnym etapie szkolenia i oferować usługi, które pomogą im skuteczniej radzić sobie z życiem w szkole medycznej.
Możliwe jest również, że studenci medycyny nie są bardziej podatni na depresję niż ktokolwiek inny i że jest coś z natury przygnębiającego w szkole medycznej. Studium medycyny jest z pewnością rygorystyczny, wymagające długich godzin nauki, intensywnych spotkań z chorobą, umieraniem i śmiercią oraz poświęceń w innych dziedzinach życia.
Do pewnego stopnia takie obciążenia są nieuniknione. Nie jest łatwo zrozumieć strukturę, funkcję i choroby różnych narządów i układów narządów, rolę historii, badania przedmiotowego i szeroki wachlarz opcji badań w diagnozowaniu choroby oraz szeroki wachlarz metod leczenia, z których współcześni lekarze trzeba wybrać.
Oczywiście wyzwania związane z nauką, z jakimi są przedstawiani uczniowie, nie mają charakteru czysto naukowego i technicznego. Jest też wiele do nauczenia się o relacjach międzyludzkich. Studenci medycyny muszą stać się bardziej troskliwi i godni zaufania, dzielić się złymi wiadomościami z pacjentami i codziennie kontaktować się z dziesiątkami różnych pacjentów.
Więcej niż problem ze zdrowiem psychicznym
Ale depresja wśród studentów medycyny nie jest nieunikniona, a niektórzy szkoły medyczne nie robią wszystkiego, co mogą, aby pomóc swoim uczniom zachować zdrowie psychiczne i stać się bardziej odpornymi i pełnymi nadziei w trakcie studiów. Aby temu zaradzić, wiele szkół musi poświęcić więcej środków na ochronę i promowanie zdrowia psychicznego uczniów.
Jednak byłoby błędem, gdyby lekarze traktowali te odkrycia jako po prostu problem ze zdrowiem psychicznym. Dla każdego studenta medycyny, który doświadcza objawów depresji, istnieje prawdopodobnie inny, a może nawet kilku, którzy zniechęcają się do pewnych aspektów swoich studiów i których wejście na medycynę wiąże się ze znacznymi kosztami osobistymi.
Spora część winy może leżeć w zmianach w zawodzie lekarza, które czynią pracę bardziej uciążliwą i ostatecznie mniej satysfakcjonującą dla lekarzy. Ostatnie badania sugerują, że prawie pół amerykańskich lekarzy doświadcza wypalenia. To naturalne, że studenci medycyny, którzy widzą, jak ich nauczyciele i wzory do naśladowania walczą, mogą się zniechęcić.
Dzisiejsi lekarze są proszeni o praktykowanie medycyny szybciej niż kiedykolwiek wcześniej, co ogranicza ich zdolność do poznania i nawiązania kontaktu z pacjentami. Co więcej, coraz większa część czasu lekarza przeznaczana jest na: ewidencjonowanie, do tego stopnia, że wielu uważa, że lekarz bardziej patrzy na ekrany komputerów niż na pacjenta.
Kwestią sporną jest nasze wyobrażenie o tym, co stanowi dobrą opiekę medyczną. Z jednej strony są wskaźniki finansowe, takie jak przepustowość i dochody pacjentów, które wskazują, że lekarze szybko przechodzą od pacjenta do pacjenta i spędzają większość czasu na gromadzeniu informacji potrzebnych szpitalom i systemom opieki zdrowotnej do kodowania i wystawiania rachunków za wykonywaną pracę, zapewniając, że żadne pieniądze nie pozostają „na stole”.
Pokrewnym zagadnieniem jest ewoluujące pojęcie jakości w opiece zdrowotnej, które jest coraz bardziej zdominowane przez: systematyczny definicje, które stawiają algorytmy kliniczne i wytyczne na pierwszy plan. Takie podejście mierzy jakość stopniem, w jakim lekarze stosują się do wytycznych dotyczących typu pacjenta, z którym się spotykają – na przykład cukrzyka – ale nie wiedzą o każdym konkretnym pacjencie.
Rozważmy starszego pacjenta z cukrzycą, który miał okresy omdlenia. Lekarz konsultant zdał sobie sprawę, że jej poziom cukru we krwi był utrzymywany pod tak ścisłą kontrolą, że czasami spadał zbyt nisko. Rozluźnił jej kontrolę poziomu cukru we krwi i zaklęcia omdlenia ustały. Jednak lekarz został ukarany, ponieważ jej poziom cukru we krwi rósł nieco wyżej.
Kiedy praktyka medyczna jest zorganizowana w ten sposób, relacje między pacjentami a lekarzami ustępują miejsca zgodności ze standardami. Lekarz wie więcej o każdym pacjencie niż projektanci takich systemów, ale ta wiedza jest trudniejsza do zdobycia i liczy się mniej niż wielu lekarzy uważa za właściwe.
Postawienie człowieka na pierwszym miejscu
Podobny punkt dotyczy edukacji medycznej. Żyjemy w epoce, w której organizacje akredytujące szkoły medyczne, programy rezydencyjne oraz szpitale i systemy opieki zdrowotnej kładą coraz większy nacisk na standaryzację. Domniemanym założeniem jest to, że doskonałość jest definiowana przez zgodność z wytyczną, od której każde odstępstwo jest definiowane jako błąd.
Giancarlo, mój 26-letni student czwartego roku medycyny, widzi ten sposób myślenia w pracy jeszcze przed przyjęciem studentów na studia medyczne. Oceny i standaryzowane wyniki testów często decydują o tym, kto zostanie wybrany, ale mówi:
„Uczniowie to znacznie więcej niż tylko liczby. Samo patrzenie na liczby może usprawnić proces selekcji kandydatów, ale szkoły często zaniedbują poznawanie kandydatów jako całych istot ludzkich”.
Nie mogę zliczyć, ile razy słyszałem, jak studenci medycyny opisują swoją edukację jako linię montażową. Gdyby edukacja lekarzy i praktyka lekarska były zasadniczo tym samym, co masowa produkcja gadżetów, taka metafora miałaby sens. Ale nie wszyscy studenci medycyny są uszyci z tego samego materiału, podobnie jak pacjenci, którymi uczą się opiekować.
Giancarlo ujmuje to w ten sposób:
„Dobrzy lekarze troszczą się o człowieka, a nie o chorobę i to samo musi się dziać w edukacji medycznej. Musimy przestać traktować uczniów jak żywe algorytmy komputerowe i nauczyć ich humanitarnej pracy”.
Kiedy edukacja medyczna osiąga najlepsze wyniki, uczniowie nie czują, że wszyscy muszą pasować do tej samej formy, każdy staje się klonem drugiego. Wręcz przeciwnie, edukacja medyczna powinna zachęcać studentów do czerpania i rozwijania w pełni własnych, charakterystycznych doświadczeń życiowych, zainteresowań i umiejętności.
Giancarlo powiedział:
„Świat jest pełen różnorodności – dlatego konieczne jest, aby profesja medyczna szkoliła szerokie grono lekarzy o różnych osobowościach i doświadczeniach, aby móc sprostać potrzebom każdego pacjenta. Aby pomóc uczniom uniknąć depresji, nie potrzebujemy większej standaryzacji, ale większego samorozwoju”.
Kiedy zdajemy sobie sprawę, że dobra medycyna oznacza umieszczenie pacjenta w centrum, kładziemy podwaliny pod bardziej humanitarne podejście do edukacji medycznej, takie, które zachęca studentów do stania się najlepszymi ludźmi, jakimi mogą być. Dopiero gdy spojrzymy na edukację medyczną w ten sposób, będziemy w stanie powstrzymać epidemię depresji wśród studentów medycyny.
Ryszard Gunderman, kanclerza profesor medycyny, sztuk wyzwolonych i filantropii, Indiana University
Ten artykuł został pierwotnie opublikowany w Konwersacje. Przeczytać oryginalny artykuł.