autorstwa Philipa Pilkingtona
Artykuł tygodnia od Naprawianie ekonomistów
W 2013 września Skomentowałem artykuł, który był prowadzony w NYT o Wynne Godley i innych uczonych z Levy Institute. Od tego czasu Paul Krugman ważył na debacie i Matias Vernengo odpowiedział. Chociaż jestem znany z tego, że jestem nieco surowy w stosunku do Krugmana, myślę, że artykuł, który napisał, zawiera zalążki konstruktywnej rozmowy – w przeciwieństwie do jego typowego podejścia do heterodoksyjnych ekonomistów, którzy wciąż żyją, czyli odrzucenia ich z ręki i Ignoruj ich. Wydaje mi się, że Krugman czuje się swobodnie, dyskutując o zmarłych; nie jest to szczególnie trudne zadanie, pamiętajcie.
Przede wszystkim jednak należy zauważyć, że wiele błędów, o których Vernengo wskazuje Krugmana, jest rzeczywiście dość rażących. Charakterystyka tego, co Krugmana nazywa „hydraulicznymi keynesistami”, jako polegającej na stabilnej funkcji konsumpcji – to znaczy, że konsumpcja będzie rosła i spadała zgodnie z dochodem w stabilny sposób – jest całkowicie fałszywa. Wiele razy widziałem ten błąd. w Ogólna teoria Keynes przedstawia ten argument, ale z kontekstu jasno wynika, że jest to Inne rzeczy są równe warunek, który powinien podlegać empirycznej analizie (chociaż Keynes błędnie twierdzi, że to apriorycznie stan, na którym można polegać z „dużą pewnością”). Oto fragment w oryginale:
Zakładając zatem, że skłonność do konsumpcji jest funkcją dość stabilną, tak że z reguły wielkość zagregowanej konsumpcji zależy głównie od wysokości zagregowanego dochodu (oba mierzone w jednostkach płac), zmiany samej skłonności traktowany jako wpływ wtórny, jaki jest normalny kształt tej funkcji? (GT, rozdział 8, III)
Jak widać, to naprawdę tylko Inne rzeczy są równe argument przedstawiony w celu przedstawienia bardziej ogólnej kwestii. I jak słusznie zauważył Vernengo, keynesowski ekonomista James Duesenberry zaktualizował ten argument swoim… hipoteza dochodu względnego która jest zdecydowanie lepsza od hipotezy stałego dochodu Friedmana, którą broni Krugmana. (Powinienem zauważyć, że obecnie czekam na dane postkeynesowskiego ekonomisty Stevena Fazzari na temat konsumpcji według grup dochodowych, o których obiecałem FT Alphaville, że napiszę dla nich post. Dane z tego, co widziałem, dostarcza ciekawych wglądów w hipotezę Duesenberry. Obejrzyj to miejsce).
Innym błędem Krugmana jest omawianie pracy Godleya tak, jakby trzymał się starej krzywej Phillipsa, a zatem mylił się inflacja lat siedemdziesiątych. Jak wskazuje Vernengo, Godley wywodził się z tradycji Cambridge, która, w przeciwieństwie do neoklasycznych keynesistów w USA, utrzymywała, że inflacja jest głównie napędzana przez płace. Z tego stwierdzenia jasno wynika, że Krugman nie przeczytał żadnej pracy Godleya (co prowadzi do zastanowienia się, co daje mu prawo do komentowania jej). Na przykład w książce Ekonomia monetarna, której współautorami są Marc Lavoie, Godley poświęca cały rozdział inflacji, którą wprowadzają jako taką:
Trzy propozycje są kluczowe dla argumentu tego rozdziału. Po pierwsze, kiedy opisujemy teraz gospodarkę przemysłową, która wytwarza zarówno towary, jak i usługi, musimy uznać, że produkcja wymaga czasu. Ponieważ pracownicy muszą być opłacani zaraz po rozpoczęciu produkcji, podczas gdy firmy nie mogą jednocześnie odzyskać swoich kosztów poprzez sprzedaż, pojawia się systemowa potrzeba finansowania spoza sektora produkcyjnego. Po drugie, kiedy banki udzielają pożyczek na opłacenie zapasów, które muszą być zgromadzone przed sprzedażą, muszą jednocześnie tworzyć pieniądze kredytowe wykorzystywane do płacenia pracownikom, które one same oraz firmy, od których kupują towary i usługi, uznają za akceptowalne. jako środek płatniczy. Po trzecie, zamierzamy zdecydowanie zerwać ze standardowym założeniem, że zagregowany popyt jest zawsze równy zagregowanej podaży. Zagregowany popyt będzie teraz równy zagregowanej podaży plus lub minus wszelkie zmiany w zapasach. (s.284)
Taki pogląd, który łączy endogeniczny pieniądz z inflacją sterowaną przez płace, opowiada zupełnie inną historię niż stara krzywa Phillipsa. Lavoie i Godley piszą:
Inflacja przy tych założeniach niekoniecznie przyspiesza, jeśli zatrudnienie utrzymuje się powyżej poziomu „pełnego zatrudnienia”. Wszystko zależy od parametrów i tego, czy się zmieniają. Inflacja przyspieszy, jeśli wartość [parametru reakcji związanego z realną realizacją celu płacowego] będzie rosła w czasie lub gdy skróci się odstęp między rozliczeniami. Jeżeli [parametr reakcji związany z realizacją celu płacowego] okaże się stały, to wyższa presja popytu spowoduje wzrost inflacji bez jej przyspieszenia. Implikacją proponowanej tu historii jest to, że nie ma pionowej, długookresowej krzywej Phillipsa. Nie ma NAIRU. Gdy zatrudnienie znajduje się powyżej poziomu pełnego zatrudnienia, o ile [parametr reakcji związany z realizacją celu płacowego] nie podniesie się, nie nastąpi przyspieszenie inflacji, a jedynie wyższa stopa inflacji. (str.304)
Jasne jest, że to brak znajomości przez Krugmana pracy Godleya i jego myśli, że w epoce powojennej istniał tylko jeden typ keynesizmu (keynesizm będący syntezą neoklasyczną), który doprowadził do jego zamieszania. Po raz kolejny Krugman wykazuje słabą wiedzę naukową i popełnia żenujące błędy w druku, które, jak sądzę, pewnego dnia będą go prześladować. Jednak pomimo tych dość rażących przeoczeń, główny nurt dyskusji Krugmana zasługuje na uwagę. Myślę, że w zasadzie ma rację, nazywając podejście Godley”hydrauliczny keynesizm” — nawet jeśli ma rację tylko przypadkowo, ponieważ wyraźnie nie zna dzieła — i ma rację również, gdy pisze:
Dlaczego więc wyrzucono makro hydrauliczne? Częściowo dlatego, że ekonomiści lubią myśleć o agentach jako o maksymalizatorach — to sedno tego, co powinniśmy wiedzieć — więc aby inne rzeczy były równe, analiza pod kątem racjonalnego zachowania zawsze przebija ogólne zasady.
To właśnie obsesja na punkcie marginalizmu, racjonalnych czynników i równowagi rynkowej wyparła znacznie lepsze „hydrauliczne” podejście do ekonomii. Podejścia hydrauliczne opierają się na wynikach równowagi przepływów zapasów, a nie na wynikach równowagi rynkowej. Jak już pisałem wcześniej, to ostatnie śmierdzi determinizmem i teleologią, które istnieją tylko w umysłach ekonomistów. Jak zauważa Krugman, cały ten system wierzeń – ponieważ jest to system wierzeń – jest „sednem” tego, co ekonomiści „powinni wiedzieć”. To, że Krugman mówi to z pewnym sceptycyzmem, jest rzeczywiście odświeżające, ponieważ jest to moim zdaniem kluczowy problem dzisiejszej ekonomii, który sprawia, że nie jest ona ramą rozumienia gospodarki, a bardziej doktryną opartą ostatecznie na apriorycznie, moralna wizja człowieka. Z tego powodu Godley i Lavoie są o wiele ostrożniejsi mówiąc, że na przykład każdy poziom zatrudnienia przekraczający pewne arbitralne oszacowanie „pełnego zatrudnienia” z pewnością doprowadzi do inflacji, podczas gdy tłum NAIRU – który, jak sądzę, podąża za Krugmanem — powiedz, że będzie. Godley i Lavoie nie chcą wypowiadać ostatecznych oświadczeń na temat ludzkiego zachowania w apriorycznie sposób, dlatego w cytowanych powyżej cytatach pozostawiają to w powietrzu.
Ekonomiści głównego nurtu będą się z tego sapać i sapać, twierdząc, że Godley i Lavoie nie mówią nic istotnego, ponieważ nie mówią nic określonego. Ale czy tak jest naprawdę? W rzeczywistości po prostu nie wiemy, czy kiedy bezrobocie osiągnie określony poziom, wzrost płac spowoduje wzrost inflacji. Dlatego na przykład w latach 1990. podczas boomu Clinton/Greenspan NAIRU został zrewidowany w dół. W tym okresie Krugman argumentował, że NAIRU ma około 5.5-6.0% bezrobocia, ale okazało się, że się mylił, gdy w 2000 r. stopa bezrobocia osiągnęła 4% bez znaczącego wzrostu inflacji.
Kluczem jest tutaj kontekst. Musimy skontekstualizować takie prognozy, biorąc pod uwagę m.in. siłę instytucji rynku pracy. Nie jest to trudne i można to pozostawić naszej ocenie w dowolnym momencie. Jest to zaleta tradycji hydraulicznego keynesizmu z Cambridge: nie nalega ona na to, że model musi nam wszystko powiedzieć, ale raczej przedstawia go jako ramy dla intuicyjnych badań empirycznych. Jest to o wiele lepsze niż pretensjonalne próby budowania głupich małych modeli ze wszystkimi odpowiedziami, jak robią to zarówno neoklasycy-keynesiści z Phillips Curve, jak i ludzie z NAIRU.
Tradycja z Cambridge skłania nas, jako ekonomistów, do nieprzyjmowania założeń modelowych w wartości nominalnej, a zamiast tego, aby prognozować i prognozować, kierować się własnym osądem i zdrowym rozsądkiem. Pod tym względem Krugman unika tego, co jest być może najistotniejszym punktem całej debaty: kierując się zdrowym rozsądkiem, tłum Godleya i Levy zrozumiał kruchość boomu Clintonów i nadchodzącego krachu, a używając swoich modeli Krugman pomylił się. To powinno, nawet jeśli ekonomia udaje, że jest w najmniejszym stopniu naukowa, to koniec historii. Jednak Krugman ma poczytną rubrykę w NYT, a Godley pozostaje niejasny i podlega błędnym odczytaniom ludzi takich jak Krugman. Rodzi to pytanie, jaki status ma ekonomia we współczesnym dyskursie.